Świąteczna aktualizacja z Boca Chica
Podsumowanie roku, czyli wieża łapiąca, rozbudowa Starbase i uroki biurokracji
Dla czytających w formie newslettera: objętość publikacji przekracza limit Gmaila (innych skrzynek mailowych zapewne też) – by poprawnie wyświetlić tekst oraz wszystkie ilustracje/multimedia, otwórz artykuł bezpośrednio na Substack.
PS. Dziękuję, że subskrybujesz:)
Polecam też uwadze swój poprzedni artykuł (lektura na około godzinę + wiele autorskich ilustracji, w tym animacje 3D) w ramach 5-częściowego cyklu o promieniowaniu kosmicznym, w którym uzasadniam m.in. znaczenie systemu Starship dla całego przemysłu kosmicznego.
Ostatnie pół roku w Teksasie upłynęło pod znakiem intensywnego rozwijania przez SpaceX infrastruktury naziemnej. Równolegle do całodobowej pracy ekip konstrukcyjnych, dział prawno-administracyjny firmy walczy z przeciwnościami legislacyjnymi, dążąc do uzyskania od Federalnej Administracji Lotnictwa licencji na próbny, orbitalny lot Starshipa (formalności w tym zakresie mają szansę zakończyć się jeszcze w tym roku).
AKTUALIZACJA: formalności po stronie FAA mogły, ale nie zakończyły się z końcem roku (termin przesunięto na 28.02.2022) - więcej w moim wpisie z dnia 28.12.
W kolejnych akapitach:
budowa awangardowej wieży startowo-łapiącej;
iteracyjny rozwój Raptora i kłopoty na linii produkcyjnej;
kluczowe zmiany projektowe Starshipa (9 silników zamiast 6);
status testów prototypowego statku (S20) oraz mającego wynieść go na orbitę boostera (B4);
pominięcie S21 i prawdopodobnie dwóch boosterów (B5 i B6);
inwestycje w dodatkową infrastrukturę startową na Przylądku Canaveral;
proces oceny środowiskowej przez FAA oraz komentarze publiczne odnośnie działalności SpaceX w Boca Chica (podsumowuję głosy za i przeciw ekspansji Starbase, wyrażone podczas dwóch zdalnych wysłuchań na platformie Zoom).
Wieża, Raptory, Problemy
Kiedy w lutym Elon Musk pisał na Twitterze o priorytetach SpaceX na 2021 rok, a na pierwszym miejscu swojej krótkiej listy umieścił „wybudowanie wieży ze zintegrowanym dźwigiem, zdolnym umieścić Starshipa na stopniu nośnym”, nie było jasne jak ma ona wyglądać, ani kiedy dokładnie powstanie.
Tym bardziej zagadkowe było wdrożenie w życie kolejnego, brawurowego wynalazku Muska, czyli systemu potężnych, ruchomych ramion, mających przechwycić SuperHeavy (a być może również Starshipa, jeśli fizyka pozwoli) w locie i osadzić delikatnie na ziemi. Koncepcję świetnie obrazuje animacja:
Ma to w założeniu wyeliminować potrzebę lądowania SuperHeavy na nogach (znaczna oszczędność masy) oraz przyśpieszyć ponowne ustawienie go na platformie startowej, a Starshipa na boosterze (aspiracyjnym celem jest przygotowanie rakiety do ponownego startu w godzinę po wylądowaniu).
W okresie od marca do lipca wieża wyszła z fundamentów i osiągnęła pełną wysokość, tj. 146 metrów:
Dodatkowe zdjęcia z procesu wznoszenia wieży, jak również link do obszernego opisu przewagi przechwytywania boostera w locie nad jego tradycyjnym lądowaniem (o ile można mówić o lądowaniu rakiety orbitalnej jako czymś tradycyjnym, choć ta „tradycja” dotyczy jedynie technologii SpaceX), znajdują się w poprzedniej Aktualizacji z Boca Chica – poniższy link prowadzi bezpośrednio do właściwego akapitu.
Od sierpnia trwają prace nad wyposażeniem konstrukcji w ruchome elementy łapiące, których „chrzest bojowy” nastąpi prawdopodobnie przy drugim lub trzecim, udanym locie (pierwsze „lądowanie” po starcie pełnego systemu będzie w oceanie).
Według opublikowanych przez SpaceX planów rozwoju Starbase, w 2022 ma powstać druga, niemal identyczna wieża (równolegle powstanie trzecia wieża na Przylądku Canaveral, dedykowana głównie startom Starshipa w ramach misji NASA).
Naturalnie, wcześniej należy spodziewać się gruntownego przetestowania wszystkich mechanizmów tego pionierskiego systemu. Wszak podstawową dewizą Muska jest maksymalnie szybkie usprawnianie każdego projektu na drodze prób i błędów (tzw. podejście iteracyjne, znane doskonale branży IT – pamiętajmy, że pierwsze, poważne pieniądze Musk zarabiał jako programista, a poźniej CEO start-upów IT, dzięki którym zdobył kapitał na założenie SpaceX). Widać to idealnie na przykładzie dynamiki rozwoju silnika Raptor, który jest praktycznie non-stop przebudowywany, a kolejne iteracje charakteryzują się m.in. coraz bardziej uporządkowaną hydrauliką:
Nowe wersje silnika zasłużyły sobie już na miano „Raptora 2” – jego zdjęcia nie zostały jeszcze wykonane w Starbase, lecz należy oczekiwać dalszej poprawy estetyki.
Rzecz jasna, „wersja 2.0” może się pochwalić lepszymi osiągami:
Równolegle do usprawniania samego silnika, SpaceX stale zwiększa tempo produkcji oraz redukuje koszt, stawiając sobie za cel poziom 1 dolara za kilogram generowanego ciągu.
Nie obywa się to jednak bez poważnych komplikacji – problemy ze skalowaniem linii Raptorów doprowadziły już do zwolnienia odpowiedzialnego za proces produkcji dyrektora, zaś sam Musk zaapelował w liście do pracowników, by potraktowali rozwiązanie kryzysu priorytetowo, gdyż w przeciwnym razie możliwa jest nawet „groźba bankructwa” (więcej info: przypis nr 6 w mojej poprzedniej publikacji).
W istocie, efektywna produkcja niezawodnych silników to dla płynności finansowej firmy rzecz esencjonalna: jeśli Starship nie będzie w stanie regularnie wynosić ładunku od 2023 roku (najpóźniej), to pracujące pełną parą fabryki satelitów Starlink staną się niczym innym jak spalarniami dolarów (inwestorzy je uwielbiają), ponieważ satelita, który nie jest na orbicie (i być nie może, bo nie będzie czym go wynieść – Falcon 9 nie nadąży za produkcją), jest właściwie drogim elektrośmieciem…
Dopytywany o „raport z frontu” Musk – który osobiście przejął obowiązki zwolnionego dyrektora i oznajmił, że planuje najbliższe weekendy nocować przy linii produkcyjnej (jak swego czasu w Tesli) – uspokaja jednak, że sytuacja zdaje się być pod kontrolą:
Tymczasem, pozostałe elementy konstrukcyjne Starshipa również podlegają ciągłym modyfikacjom, co widać gołym okiem – przykładem może być np. nowy „nos”, będący efektem zmiany techniki spawania (i mniejszej ilości spawanych płyt):
Jednak najbardziej drastyczna zmiana projektowa dotyczy zwiększenia liczby silników RVac (zoptymalizowanych pod kątem pracy w próżni) z trzech do sześciu, co daje łącznie 9 silników w statku oraz 33 w SuperHeavy.
Obecnie przygotowywany do lotu orbitalnego booster 4 wyposażony został w mniejszą liczbę silników (29), z czego 20 zamontowano w zewnętrznym pierścieniu. Dziewięć silników „wewnętrznych” posiada możliwość sterowania wektorem ciągu (odchylenie do 15 stopni), analogicznie do trzech silników centralnych w drugim stopniu (tzw. Raptory sea-level, tj. zoptymalizowane do pracy w standardowym ciśnieniu atmosferycznym).
Następny SuperHeavy ma korzystać tylko z Raptorów 2 – wiele wskazuje też, że boostery o oznaczeniu 5-6 zostaną pominięte w lotach (mimo, że B5 jest już prawie skończony – taka sytuacja nie jest jednak niczym nowym w pracach nad Starshipem).
Z racji, iż w kolejnych miesiącach każdy statek ma być parowany z dedykowanym dla siebie boosterem, następny (po zestawie B4S20) lot wykona prawdopodobnie zestaw B7S22. Statek nr 21 też zostanie bowiem – a przynajmniej na to wygląda, acz sytuacja jest dynamiczna, jak zawsze w Boca Chica – „przeskoczony” na rzecz S22, w którym powinniśmy zobaczyć już testowe otwarcie przestrzeni ładunkowej (Starship nie będzie korzystał z odrzucanych osłon ładunku – żaden element nie będzie tracony).
Przedorbitalne testy i rozbudowa infrastruktury naziemnej
Brak pozwolenia FAA na start nie spowalnia kampanii testowej – prototypy boostera oraz statku systematycznie przechodzą różne „próby wysiłkowe”. Jakkolwiek Musk pół-żartem (ale też pół-serio) twierdzi, że samo opuszczenie przez pełny zestaw (Starship na szczycie boostera) platformy startowej w jednym kawałku uznane będzie za sukces, to optymalny przebieg dziewiczego lotu na orbitę zakłada kontrolowane wodowanie obu stopni rakiety. W tym celu Starship musi przetrwać ponowne wejście w atmosferę, dlatego inżynierowie poświęcają wiele uwagi dopracowaniu osłony termicznej.
Statek nr 20 – status prac
Ze zrozumiałych względów, pierwszy orbitalny prototyp testowany jest na przestrzeni ostatnich miesięcy bardzo skrupulatnie – za nami test ciśnieniowy w temperaturze pokojowej, test kriogeniczny, próbne uruchomienie pre-burnerów oraz pierwsze odpalenia statyczne trzech silników próżniowych, zamontowanych statku.
Na marginesie
…Często pojawiają się pytania, jaka jest różnica między testem static fire a pre-burnerem oraz czym w ogóle jest ten „przed-zapalacz”.
Otóż pre-burner to, w pewnym sensie, niewielki silnik odrzutowy wewnątrz Raptora, służący do rozkręcenia turbiny tak zwanej turbopompy (na schemacie poniżej turbiny zaznaczono kolorem szarym).
Raptor wyposażony jest w dwa takie „dopalacze turbopomp”, dzięki czemu metan i tlen pompowane są ze zbiorników do głównej komory spalania pod ogromnym ciśnieniem (żaden silnik rakietowy nie osiągał nigdy większego ciśnienia w komorze) – turbopompy generują sumarycznie moc rzędu 100 tys. koni mechanicznych.
W teście nie dochodzi do zapłonu mieszanki paliwowej w głównej komorze spalania (to byłby właśnie static fire), a zamiast tego gaz wylotowy (ciecz w stanie superkrytycznym, technicznie rzecz ujmując) z pre-burnerów, po rozkręceniu turbin, jest przez komorę swobodnie przepuszczany i wydostaje się na zewnątrz silnika przez dyszę.
Jesteś na bieżąco z pracami nad Starshipem, lecz dopiero ten wpis rozjaśnił Ci, o co chodzi z testami pre-burnerów? Podziękuj w komentarzu lub napisz, jaką kwestię powinienem przybliżyć przy okazji kolejnego artykułu:)
W styczniu należy spodziewać się kolejnych static fire Statku 20 oraz rozpoczęcia kampanii testowej boostera (ciekawym pytaniem jest, ile silników zostanie odpalonych jednocześnie za pierwszym razem), a także testów „stopnia 0”, jak Musk nazywa wszelkie, naziemne systemy wspomagające, tj. zbiorniki na ciekły metan i tlen, instalację tłumienia (wodą) dźwiękowej fali uderzeniowej, przyłącza paliwowe, etc.
SuperHeavy nr 4 i próbne łączenie stopni
Po prototypach 1-2, wykorzystanych przede wszystkim do przetestowania procesu produkcji ogromnego stopnia nośnego oraz prototypie nr 3, jako pierwszym użytym do static fire, SuperHeavy nr 4 szykowany jest obecnie do historycznego lotu, tworząc parę ze Statkiem nr 20. Oba stopnie zostały już testowo spasowane na platformie startowej. Tu zdjęcia mówią same za siebie, a zatem niech za opis posłuży nam skromna galeria:
[Wykorzystane w tekście fotografie pochodzą z oficjalnych kanałów SpaceX, z twitterowego konta Elona Muska oraz od reporterów na miejscu, którzy niestrudzenie dokumentują postępy prac nad Starshipem – na Twitterze są to m.in.: @BocaChicaGal, @SpacePadreIsle, @NASASpaceflight, @cnunezimages, @TrevorMahlmann, @RGVaerialphotos]
Starbase – spojrzenie w przeszłość oraz plany na 2022 rok
Warto docenić w tym miejscu drogę, jaką flagowy projekt Elona Muska przebył w ostatnie trzy lata. Na ostatnim zdjęciu wyżej widzimy funkcjonalny prototyp rakiety o ponad dwukrotnie większym ciągu od Saturna V – tak dzieło von Brauna wyglądałoby na tym samym stanowisku startowym:
Patrząc na powyższą infografikę kluczowe jest uświadomienie sobie, iż w przypadku Saturna (podobnie jak w systemie SLS, przygotowywanym obecnie przez NASA pod kątem programu Artemis), wynoszona na orbitę jest jedynie jego niewielka część (około 1/10 masy rakiety, nie uwzględniając paliwa), a dokładnie elementy widoczne pomiędzy „iglicą” (system ucieczki kapsuły Apollo, widocznej jako biały stożek na szczycie rakiety – więcej o elementach składowych Saturna V dowiesz się z tego, znakomitego video) a najwyższym, czarnym pierścieniem. System SpaceX jest pod tym względem diametralnie różny, gdyż cały, górny człon (na wizualizacji pokryty płytkami izolacji termicznej) rakiety stanowi uniwersalnego przeznaczenia statek kosmiczny, a poza tym oba stopnie będą docelowo używane wielokrotnie, być może nawet po kilkadziesiąt razy.
Nie ulega żadnej wątpliwości (uzasadniałem to szczegółowo w poprzednim artykule), że udane wyniesienie Starshipa na orbitę, niezależnie od powodzenia powrotu na Ziemię przy pierwszej próbie, zapoczątkuje nową, ekscytującą erę podboju kosmosu. A ponieważ święta to dla wielu nostalgiczny okres, przypomnijmy sobie początki statku w Boca Chica, gdzie pierwszy prototyp konstruowany był dosłownie pod namiotem (tudzież pod chmurką) i wyglądał tak:
Od wykonania ujęć wyżej (a wspomnijmy, iż niewiele później górna połowa statku została… zerwana przez silny wiatr1) do próbnego lotu SN8 minęły niecałe dwa lata.
W każdym, kolejnym prototypie implementowano szereg usprawnień, czego przykładem są chociażby takie detale jak wiązki okablowania (zbliżenie poniżej).
Skalę całego przedsięwzięcia widać doskonale z lotu ptaka – poniższe zdjęcia zostały wykonane w odstępie nieco ponad trzech lat (07.2018 vs 10.2021):
W pogoni za optymalizacją operacji w Starbase zdaje się też, że firma Muska zaczęła odchodzić od wynajmowania ciężkiego sprzętu na rzecz posiadania własnego:
Z kolei sam Musk, by nie marnować cennego czasu na dojazdy/doloty, przeprowadził się na miejsce, najpierw do 35-metrowego domku (zdjęcie niżej) z prefabrykatów firmy Boxable (w której objął też 20% udziałów), zaś obecnie mieszka na co dzień w jednym z wykupionych przez SpaceX domów jednorodzinnych w Boca Chica (wszystkie prywatne domy Muska zostały sprzedane, włącznie z rodzinną rezydencją pod San Francisco – była to ostatnia, posiadana przez niego nieruchomość).
Chociaż teksańska Starbase bywa już nazywana „bramą na Marsa”, projekt tej skali nie może być uzależniony od jednej lokalizacji geograficznej. Spółka rozpoczęła już budowę analogicznej (acz usprawnionej) platformy startowej na obszarze Kennedy Space Center (w miejscu określanym jako „kompleks 39A”), gdzie z czasem zostanie prawdopodobnie uruchomiona równoległa do Boca Chica produkcja Starshipów.
Co więcej, w tym miesiącu do NASA trafił wniosek o wykonanie analizy środowiskowej innego terenu (LC49), na potrzeby jego adaptacji pod wymogi orbitalnych startów. Byłaby to szósta platforma do obsługi Starshipa, licząc tę skończoną (prawie) i pięć planowanych (dwie oceaniczne, kolejna wieża w Boca oraz dwie na Florydzie) – ten prospekt wykracza jednak daleko poza rok 2022, gdyż LC49 to obecnie de facto… cóż, bagno. Wykonanie tam niezbędnej infrastruktury, począwszy od podstawowych prac ziemnych, jawi się jako zdecydowanie bardziej czasochłonne przedsięwzięcie niż oddanie do użytku Phobosa i Deimosa. Tym bardziej, że same formalności mogą teoretycznie ciagnąć się latami.
A propos…
Ocena środowiskowa Starbase i komentarze publiczne
W październiku Federalna Administracja Lotnictwa wysłuchała, podczas dwóch otwartych sesji, publicznych komentarzy na temat wstępnej oceny środowiskowej, poprzedzającej wydanie SpaceX licencji na kolejne starty z Boca Chica, w tym na testowe loty orbitalne.
Zainteresowani kontynuacją (lub domagający się jej braku) prac nad Starshipem w Teksasie mieli 3 minuty na przedstawienie argumentów.
Przeważająca część głosów (około 75%) wyrażała stanowcze wsparcie dla SpaceX, co miało zapewne związek z prośbą Muska na Twitterze:
Podsumowanie głosów ZA
Zwolennicy dalszego funkcjonowania Starbase wskazywali m.in. na
inwestycje firmy w lokalną infrastrukturę;
dochód z turystyki oraz powstające w powiązaniu ze Starshipem inicjatywy biznesowe, w tym fotografów, video-blogerów i artystów ogółem (swoimi trzema minutami na wypowiedź podzieliła się np. malarka, opowiadając o inspiracji, jakiej dostarczają jej widoki konstruowanych pod gołym niebem rakiet);
kreację tysięcy miejsc pracy (z czego ponad 2 tys. ludzi, dotychczas, zostało zatrudnionych spośród rezydentów Brownsville i okolic);
nowe pokolenie inżynierów, dla których sukcesy SpaceX są impulsem do obrania kierunku kształcenia (zostało również wspomniane, że firma Muska przekazała ponad 20 milionów dolarów na rzecz miejscowych szkół).
Ponadto, w „co drugiej” opinii wspierającej można było usłyszeć, jaki wpływ psychologiczny na ludzi ma działalność SpaceX. Np. pielęgniarka z lokalnej szkoły opowiadała o „błysku w oczach”, jaki widzi u dzieci za każdym razem, gdy pojawia się wątek testowanych w Teksasie rakiet. Inny mieszkaniec Brownsville wspominał, że w jego stronach dominowało dotąd poczucie braku nadziei i perspektyw na przyszłość, co zmieniło się o 180 stopni wraz z przybyciem Muska. „Znajduję wzruszającym i pięknym” to, jak przyjęta została u nas wizja „nowej ery dla ludzkości” – relacjonował.
Sesja pierwsza zakończyła się wyjątkowo emocjonalnym apelem reprezentującej radę miejską Brownsville Jessici Tetreau-Kalifa, która zwięźle opisała pozytywny wpływ firmy Muska na lokalną społeczność, „przed pojawieniem się SpaceX jedną z najbiedniejszych w USA”. Ekspansja Starbase „zmieniła wszystko”, od aspektów ekonomicznych po postrzeganie całego regionu. „W imieniu naszych mieszkańców nie proszę, a błagam FAA o zezwolenie na dalszy rozwój SpaceX”, usłyszeliśmy w podsumowaniu jej wypowiedzi.
Osoby wypowiadające się „za” ekspansją Starbase sprawiały, co do zasady, wrażenie lepiej przygotowanych merytorycznie, choć nie brakowało również argumentów zgoła niemerytorycznej natury (jedna z osób wykorzystała swój czas na cytat z Księgi Rodzaju, argumentując na jego podstawie, iż Bóg oczekuje od ludzkości sięgania gwiazd, zaś aktywne wstrzymywanie SpaceX godzi w ten boski plan), a nawet ciosów poniżej pasa – padło m.in. pytanie do FAA, ile czasu zajęło agencji zatwierdzenie zmiany oprogramowania w Boeingu 737 Max, która doprowadziła do dwóch katastrof i śmierci 346 osób. Oczywiście, nie można uznać takich głosów za konstruktywne.
Dzwoniący uderzali też regularnie w patriotyczne nuty, wskazując na zasługi SpaceX w uniezależnieniu NASA od Rosji, wagę utrzymania przewagi nad Chinami, czy nazywając projekt Muska „programem Apollo XXI wieku”. Jedna z osób sformułowała retoryczne pytanie, czy w latach 60. FAA blokowałaby miesiącami starty z Centrum Kennedy’ego (natomiast inny dzwoniący zauważył, że na przylądku Canaveral swoje siedliska ma znacznie więcej gatunków, w tym zagrożonych, którym startujące rakiety zdają się nie przeszkadzać).
Pojawiły się też zarzuty podatności FAA na lobbing – komentujący podnosił, że gdyby chodziło o kolejny odwiert naftowy w okolicy, to wszelkie pozwolenia byłyby czystą formalnością, a sam proces błyskawiczny (z tym, że FAA nie byłaby w tego typu proces zaangażowana, gdyż odwierty nie leżą w jej gestii – ww. krytykę należy interpretować, rzecz jasna, jako pewną hiberbole dot. organów kontrolnych ogółem).
Rzeczywiście, pewne poszlaki negatywnego lobbingu dało się zauważyć nawet w publicznych wysłuchaniach – pojawiło się np. wiele opinii, jakoby FAA dopuściła się złamania prawa, nie publikując materiałów oraz nie prowadząc całego procesu również w języku hiszpańskim (z uwagi na hiszpańskojęzyczną mniejszość w regionie – padło m.in. określenie racial injustice) – co „zaskakujące” (zakładając, że nie byłoby tu koordynacji), wszystkie, oburzone brakiem dwujęzyczności osoby domagały się jednocześnie kategorycznego zakazu dla dalszej działalności SpaceX, a przynajmniej rozpoczęcia przez FAA procesu oceny środowiskowej od nowa (przez brak hiszpańskojęzycznej procedury w pierwszym podejściu).
Wspierający operację w Boca Chica, będący w liczebnej przewadze (aczkolwiek trzeba odnotować, że w większości nie były to osoby mieszkające w pobliżu), niejednokrotnie odnosili się do wypowiedzi swoich krytycznych poprzedników, dementując niektóre tezy i na bieżąco przedstawiając kontrargumenty, niekiedy podparte konkretnymi danymi.
Przykładowo, w kontrze do stwierdzeń na temat rzekomego, destrukcyjnego wpływu działalności Muska na dziką przyrodę i zamieszkujące okoliczne tereny gatunki (w tym 10 zagrożonych, z czego połowa to żółwie), kilkukrotnie przywołane zostały wysiłki SpaceX na rzecz ratowania żółwi (żółwie powrócą w artykule Promieniowanie kosmiczne a podróże międzyplanetarne cz. III2).
Dzwoniący, przedstawiający się jako inżynier branży aerospace oraz lifelong environmentalist nadmienił również, że pracował dla indyjskiej agencji kosmicznej i na obszarze tamtejszego kosmodromu roztoczona była kompleksowa ochrona nad żółwiami. „Skądkolwiek startowałyby rakiety, takie problemy zawsze będą się pojawiać i da się je skutecznie rozwiązywać” – kontynuował.
Ten sam komentujący pytał również retorycznie, skąd narracja o dziewiczych terenach i chronionych siedliskach, skoro wyspa South Padre jest stale urbanizowana, a w promieniu kilku kilometrów od Starbase działa choćby strzelnica czy hipermarket Wallmart.
Jeśli chodzi o kwestie związane z szeroko pojętą ochroną środowiska naturalnego, podniesiony został też fakt przekazania przez Muska 100 milionów dolarów na rekordowo wysoką X-Prize, w celu opracowania technologii wydajnej absorpcji CO2 z atmosfery.
Podsumowanie głosów PRZECIW
Destylując z kilkudziesięciu zgłoszeń (spośród tych głosowych – poza nimi FAA przyjmowała także wnioski pisemne) esencję argumentów na rzecz restrykcji dla SpaceX oraz zlecenia wykonania bardziej skrupulatnych analiz, można wymienić:
kwestię tego, skąd SpaceX zamierza czerpać w dużych ilościach gaz ziemny (czy będzie on wydobywany lokalnie i transportowany położonym w tym celu gazociągiem, czy np. dowożony cysternami) i jaki będzie to miało wpływ na środowisko naturalne – w mojej osobistej ocenie, wątpliwości te w istocie mają solidny grunt, a oczekiwanie części społeczności lokalnej, by spółka się tu „dookreśliła”, należy uznać uzasadnione;
jak budowa „miasta Starbase” wpłynie na wzrost cen nieruchomości (jest to argument na nie dla tych, którzy jeszcze nie mają własnej nieruchomości);
wielokrotnie można było usłyszeć hasło o tym, że w pierwszej kolejności należy „ratować planetę”, zamiast przeznaczać „wspólne zasoby” na loty w kosmos.
Niemałe kontrowersję wzbudzał również temat ograniczonego dostępu do plaży – pod adresem SpaceX padały bardzo ostre słowa, mowa była m.in. o „obrzydliwych kolonizatorach” (disgusting colonizers) oraz „rasizmie środowiskowym” (environmental racism), tj. o tym, że mniej zamożna mniejszość etniczna pozbawiana jest (okazjonalnie) możliwości plażowania.
Postulatem osób, przedstawiających powyższe argumenty (często w imieniu różnych organizacji) było, aby FAA uwarunkowała pozwolenie dla SpaceX przedłożeniem „pełnego raportu wpływu na środowisko”. W praktyce, taki wymóg mógłby oznaczać nawet lata przestoju – Musk musiałby wtedy podjąć decyzję o przeniesieniu planowanego kosmoportu w inny rejon kraju.
Ryzyko takiego „zwrotu akcji” wydaje się jednak nikłe, głównie z uwagi na powiązanie rozwoju projektu Starship z programem Artemis, który ma dla USA istotne znaczenie geopolityczne, a da się argumentować, że nawet geostrategiczne.
Osobiście uważam, że w styczniu 2022 r. będę mógł poinformować zainteresowanych o pozytywnym zakończeniu procedury oceny środowiskowej przez FAA oraz licencji startowej dla SpaceX.
AKTUALIZACJA: formalności po stronie FAA mogły, ale nie zakończyły się z końcem roku (termin przesunięto na 28.02.2022) - więcej w moim wpisie z dnia 28.12.
Zgoda Federalnej Komisji Łączności (FCC) na orbitalny lot prototypu została już wydana (i ważna jest do 1 marca), a zatem po „zielonym świetle” od FAA oczekiwać będziemy już tylko na zakończenie przygotowań przez zespół w Starbase.
Uważasz, że więcej osób powinno się dowiedzieć o orbitalnym locie Starshipa lub chcesz podziękować mi za podsumowania prac nad projektem?
Na marginesie…
By zdać rzetelną relację z bieżących wydarzeń w Boca Chica, zapoznałem się z wieloma anglojęzycznymi źródłami, w tym z rządowymi publikacjami, które w „wersji surowej” potrafią być dość nudne;) – w ich analizie pomaga dobra kawa, dlatego jeśli chcesz zmotywować mnie do czytania i tym samym przyczynić się do powstawania wysokiej jakości treści, rozważ postawienie mi następnej filiżanki:
buycoffee.to/texasbocachica
Z góry dziękuję:)
PS. Fundamentalną dla mnie sprawą jest jednak, by pewna rzecz była jasna: jeśli zastanawiasz się od czasu do czasu, czy stać Cię na latte z pianką, czy może lepiej odmówić sobie wyjścia do kawiarni i zamiast tego opłacić Netflix w terminie, akapit powyżej nie jest adresowany do Ciebie – nie chciałbym wywołać poczucia, że wywierana jest na Tobie jakakolwiek presja. Moje artykuły, w których omawiam zagadnienia związane z eksploracją kosmosu są i będą dostępne bezpłatnie.
Jeżeli natomiast obce są Tobie dylematy z kategorii Netflix czy Starbucks, a chcesz docenić czas, jaki został włożony w tworzenie dostępnych tu wpisów, link wyżej pozwoli Ci na sprezentowanie mi kawy BLIKiem lub w inny, preferowany sposób.
Przypisy:
Natomiast dolna połowa wykonała w pełni udany lot testowy i ochrzczona została Starhopperem.
Precyzyjniej, mowa będzie o żółwiach w kosmosie. Zapisz się do listy subskrypcji, jeśli ciekawi Cię, po co komu żółwie w kosmosie.
Jak zwykle świetny wpis, wcześniej strona spacex.com.pl, teraz to. Niestety przesunięto decyzję środowiskową na 24 lutego, to daje bardzo wąskie okno na start (wspomniana zgoda FAA do 1 marca). Nie da się ofc wykluczyć, że wariat weźmie i się zaweźmie i odpali Starshipa w te parę dni, może to nawet wyjdzie projektowi na dobre (mają dwa miesiące niemal na przetestowanie wszystkiego do basementu).
Mam nadzieję, że uda się cwaniakom, bardzo szybko stworzyć na Florydzie kolejną bazę z produkcją. To będzie imo krok milowy, bo równolegle będzie można (szybko) budować dziesiątki Raptorów i kolejne Falcon oraz StarShipy już w serii, jak kiedyś frachtowce Liberty. To jest plan Muska i to musi się udać. To minimum, bo na zupełnie nowe starbazy jednak przyjdzie dłużej poczekać.
No i jeszcze ten wspomniany Artemis. To jest taka weryfikacja na poziomie strategicznym, kolejna po Crew, ważna politycznie (no i ofc finansowo). Jeżeli SpaceX dźwignie to, to już nic i nikt nie powstrzyma planów rozbudowy i przyszłej kolonizacji układu słonecznego. Także dzieje się i to na naszych oczach tu i teraz. Kwestia imo najbliższych 5-6 lat.
Znakomity artykuł.
Dziękuję i proszę o więcej.